niedziela, 27 kwietnia 2014

Coś z niczego, czyli upcykling

Była sobie puszka z groszkiem, która stała grzecznie na szafce i czekała, kiedy nadejdzie Ten Dzień. Nie musiała długo czekać na Wielkie Otwarcie (bo tylko 1 dobę :))
Jeden szybki i zdecydowany ruch i Jej zawartość wylądowała w misce.
Ona nie bardzo chciała wskoczyć do kosza. Upierała się, że "nie i nie".
No i w końcu postawiła na swoim - znalazła się w zlewie, gdzie domagała się gruntownego mycia. Szkoda było czasu na jałowe dyskusje. Dostała to, co chciała.
Potem suszenie - pomyślałam "ciekawe, co jeszcze wymyśli..." No i się dowiedziałam.
"Ubranie potrzebuję! Przecież nie będę taka goła tu stać, prawda???"
Co było zrobić, raczej trudno o sensowną dyskusję z kawałkiem blachy.
Podumałam chwilkę i zabrałam się do pracy. Najpierw bielizna dla mojej Blachary (sic!).
Trochę farby akrylowej i zwykły bandaż. Nawet Jej się spodobało.
Na tyle, że paradowała w tym stroju dobre 2 tygodnie. Już myślałam, że Jej to starczy.
Ale gdzie tam! W czasie, gdy wylegiwałam się w łóżku z infekcją, Blachara wołała - "zimno mi!, Święta idą, a ja tylko w bieliźnie! Ubierz mnie w coś ładnego!".
"Jak wyzdrowieję, to Cię ubiorę" - odpowiadałam. No i w końcu nadszedł ten dzień.
Trochę koronki, papieru ozdobionego dziurkaczem brzegowym, sznurek i powstał gorsecik
(u kogoś widziałam podobne rozwiązanie, ale nie pomnę gdzie - wybaczcie).
Nawet Jej się spodobało. Ale jak to Kobieta - "a będzie coś jeszcze? bo jakoś tak ubogo wyszło..."
No to dołożyłam kwiatki i perełki. Nareszcie była zadowolona. Ja w sumie też.
Mąż tylko coś tam marudził, że może za delikatne,
ale przecież z gustami i Blacharami się nie dyskutuje, prawda? A oto i Ona w całej krasie :))
Oczywiście protestowała, kiedy chciałam wstawić tylko dwie fotki,
więc wybaczcie, bo jest ich więcej :))
Organizer nie  zostanie u mnie, "pójdzie" na kiermasz, z którego dochód
przeznaczony będzie dla niepełnosprawnych dzieci. 






Kilka dni wcześniej, leżąc w łóżku zrobiłam taką broszkę, którą też przekażę na w/w cel :)


i to by było na tyle :)) 
Albo nie, znalazłam jeszcze w zakamarkach karty kilka fotek z Wielkanocnymi karteczkami,
więc Was nimi pomęczę ;P





Gratuluję tym, co do końca dotarli :))


7 komentarzy:

  1. Organizer przepiękny taki delikatny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Puszka wygląda super. Twoje opowiadanie świetne, ubawiłam się. Czasami też tak mam, ale z takim humorem nie umiem o tym opowiadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :), no, "czasami człowiek musi, inaczej się udusi..." - przychodzi raz na jakiś czas Pani Wena i piszemy sobie :)

      Usuń
  3. Świetne opowiadanie :) Puszka, przepraszam organizer- piękny a karteczki urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha Jolu świetne opowiadanko! super metamorfoza puszki:) śliczne karteczki a jednej nawet jestem szczęśliwą posiadaczką:))) Bardzo dziękuję Jolu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, Kasiu :), ja też bardzo dziękuję za Twoja ślicznotę, na honorowym miejscu wylądowała :))

      Usuń