Była sobie puszka z groszkiem, która stała grzecznie na szafce i czekała, kiedy nadejdzie Ten Dzień. Nie musiała długo czekać na Wielkie Otwarcie (bo tylko 1 dobę :))
Jeden szybki i zdecydowany ruch i Jej zawartość wylądowała w misce.
Ona nie bardzo chciała wskoczyć do kosza. Upierała się, że "nie i nie".
No i w końcu postawiła na swoim - znalazła się w zlewie, gdzie domagała się gruntownego mycia. Szkoda było czasu na jałowe dyskusje. Dostała to, co chciała.
Potem suszenie - pomyślałam "ciekawe, co jeszcze wymyśli..." No i się dowiedziałam.
"Ubranie potrzebuję! Przecież nie będę taka goła tu stać, prawda???"
Co było zrobić, raczej trudno o sensowną dyskusję z kawałkiem blachy.
Podumałam chwilkę i zabrałam się do pracy. Najpierw bielizna dla mojej Blachary (sic!).
Trochę farby akrylowej i zwykły bandaż. Nawet Jej się spodobało.
Na tyle, że paradowała w tym stroju dobre 2 tygodnie. Już myślałam, że Jej to starczy.
Ale gdzie tam! W czasie, gdy wylegiwałam się w łóżku z infekcją, Blachara wołała - "zimno mi!, Święta idą, a ja tylko w bieliźnie! Ubierz mnie w coś ładnego!".
"Jak wyzdrowieję, to Cię ubiorę" - odpowiadałam. No i w końcu nadszedł ten dzień.
Trochę koronki, papieru ozdobionego dziurkaczem brzegowym, sznurek i powstał gorsecik
(u kogoś widziałam podobne rozwiązanie, ale nie pomnę gdzie - wybaczcie).
Nawet Jej się spodobało. Ale jak to Kobieta - "a będzie coś jeszcze? bo jakoś tak ubogo wyszło..."
No to dołożyłam kwiatki i perełki. Nareszcie była zadowolona. Ja w sumie też.
Mąż tylko coś tam marudził, że może za delikatne,
ale przecież z gustami i Blacharami się nie dyskutuje, prawda? A oto i Ona w całej krasie :))
Oczywiście protestowała, kiedy chciałam wstawić tylko dwie fotki,
więc wybaczcie, bo jest ich więcej :))
Oczywiście protestowała, kiedy chciałam wstawić tylko dwie fotki,
więc wybaczcie, bo jest ich więcej :))
Organizer nie zostanie u mnie, "pójdzie" na kiermasz, z którego dochód
przeznaczony będzie dla niepełnosprawnych dzieci.
i to by było na tyle :))
Albo nie, znalazłam jeszcze w zakamarkach karty kilka fotek z Wielkanocnymi karteczkami,
więc Was nimi pomęczę ;P
Gratuluję tym, co do końca dotarli :))
Albo nie, znalazłam jeszcze w zakamarkach karty kilka fotek z Wielkanocnymi karteczkami,
więc Was nimi pomęczę ;P
Gratuluję tym, co do końca dotarli :))
Organizer przepiękny taki delikatny ;-)
OdpowiedzUsuńdziękuję :))
UsuńPuszka wygląda super. Twoje opowiadanie świetne, ubawiłam się. Czasami też tak mam, ale z takim humorem nie umiem o tym opowiadać.
OdpowiedzUsuńdziękuję :), no, "czasami człowiek musi, inaczej się udusi..." - przychodzi raz na jakiś czas Pani Wena i piszemy sobie :)
UsuńŚwietne opowiadanie :) Puszka, przepraszam organizer- piękny a karteczki urocze :)
OdpowiedzUsuńhahaha Jolu świetne opowiadanko! super metamorfoza puszki:) śliczne karteczki a jednej nawet jestem szczęśliwą posiadaczką:))) Bardzo dziękuję Jolu:)
OdpowiedzUsuńdziękuję, Kasiu :), ja też bardzo dziękuję za Twoja ślicznotę, na honorowym miejscu wylądowała :))
Usuń